„Księżyc diamentem szyby tnie, na zachód lecą ptaki,
A w moim sercu jesteś Ty, wkroczyłaś w moje dni....."

Tekst tej pieśni oazowej - jednej z wielu, które znam - jest mi szczególnie bliski, gdyż w pewien sposób oddaje moje przeżycia z ostatnich 2 tygodni pobytu w Łososinie Górnej. W oazie uczestniczyłam pierwszy raz za pośrednictwem ks. Stanisława Łątki - mojego proboszcza, który był jednocześnie mózgiem całej oazy. Nie miałam żadnych wakacyjnych planów oprócz pielgrzymki na Jasną Górę, ale moja mama szybko się tym zajęła i podpytała księdza, który od razu zaproponował oazę w Łososinie. Początkowo obawiałam się, co mnie czeka i nie byłam zbytnio przekonana co do wyjazdu, ale namówiłam swoją koleżankę, żeby było raźniej. Obawiałam się, sama nie wiem czego; może tego, że nie podołam obowiązkom związanym z opieką nad niepełnosprawnymi, nie będę umiała się odnaleźć w tym świecie i że nie zostanę zaakceptowana.

Gdy już dotarłam na miejsce, przywitałam się ze wszystkimi i wtedy poczułam, że tu będzie mi dobrze. I tak było, aż do samego końca. Zobaczyłam świat całkowicie inny od mojego, w którym dostrzegałam tylko samą siebie i swoje problemy, które tak naprawdę okazały się błahostką. Zobaczyłam ludzi pełnych radości, entuzjazmu, spontanicznych i otwartych na innych, mimo swojej niepełnosprawności. Zrozumiałam, że to Chrystus czyni ich tak pięknymi „apostołami miłości”. On też odnalazł moje serce zagubione i zesłał mi tych ludzi, którzy swoją rozmową wsparli mnie duchowo, mimo swoich osobistych „krzyżyków” dnia codziennego. Oni potrafili szczerze porozmawiać, doradzić i wesprzeć. Znalazłam wielu takich ludzi i za to dziękuję nie tylko księdzu, ale szczególnie Bogu, który mimo moich upadków, wskazuje mi w odpowiednim momencie mojego życia tak wspaniałą drogę.

To był Boży plan, żeby właśnie tam pojechać: „Dlatego zwabię ją, wyprowadzę na pustynię i przemówię do jej serca” (Oz. 3, 16). Tak właśnie było. Mój Pan oddalił mnie na chwilę od szarej codzienności i obowiązków, a dał mi 2 tygodnie przepięknego czasu. Kierował do mnie codziennie swoje słowo, układał wszystko, co się we mnie posypało. Wtedy właśnie na oazie zobaczyłam prawdziwą „siebie”. Nie dziewczynę kierującą się stereotypami, biegnącą za innymi, żeby się nie wyróżniać, ale osobę wrażliwą, którą Bóg kocha mimo wszystko.

Dzięki tej oazie zrozumiałam, że tak naprawdę to ja jestem niepełnosprawna, ale duchowo i że to właśnie my wolontariusze potrzebujemy pomocy. Nie wiedziałam, że szczera rozmowa tak mnie odciąży i doda sił po oazie. Mam nadzieję, że chociaż mała cząstka dobra i miłości z tej oazy we mnie zakwitła i pozostanie na następny rok, a także będzie nadal się rozwijać.

Z utęsknieniem czekam na lipiec 2011 roku i kolejny turnus w Łososinie Górnej, który sprawi, że inaczej spojrzę na siebie. Dlatego: „Bądźmy świadkami miłości”. To hasło idealnie pasuje do moich przemyśleń, gdyż doznałam na tej oazie przepięknej miłości, której czasem mi brakuje. Z całego serca dziękuję wszystkim.

Bóg zapłać!

Joanna Zdeb, 19 lat



„W Twoim spojrzeniu słońca,

w Twoim tchnieniu wiatru, w Twojej tęsknocie deszczu -

czuję miłość Twoją Panie. W moim smutku i radości,

w moim zwątpieniu i pewności - czuję, czuję miłość Twoją Jahwe”

 [1] 

Powrót

Dzisiaj jest

piątek,
19 kwietnia 2024

(110. dzień roku)

Święta

Piątek, III Tydzień Wielkanocny
Rok B, II
Dzień Powszedni

Licznik

Liczba wyświetleń:
1097209